Zobaczyłam wersalkę na klatce i nie wytrzymałam. Doniosłam na sąsiada
Gdy mieszkamy w bloku, apartamentowcu czy kamienicy, klatka schodowa i przestrzeń między mieszkaniami należy do tzw. części wspólnych. Jej utrzymanie opłacamy zwykle w czynszu lub opłatach administracyjnych.
Nie znaczy to jednak, że możemy używać ich jak nam się podoba. Są wspólne, czyli i nasze i innych lokatorów, a to znaczy, że musimy trzymać się pewnych zasad. Nieprzestrzeganie ich może skończyć się nawet mandatem. Tak było w przypadku mojego sąsiada.
Klatka schodowa to nie jest przedłużenie mieszkania
Wielu mieszkańców bloków i kamienic pozostawia na klatce schodowej mnóstwo rzeczy. Buty, śmieci, parasole to jeszcze drobiazgi, ale kiedy między mieszkaniami na piętrze pojawiają się rowery, wózki dziecięce, regały i niepotrzebne meble, problem staje się naprawdę irytujący.
Irytacja sąsiadów to jedno, ale co ważniejsze za takie zwyczaje grożą surowe kary. Za zostawianie rzeczy na klatce schodowej można dostać mandat, a nawet trafić do aresztu.
Zanim zgłosi się problem do zarządcy budynku lub wezwie się straż miejską, zwykle najpierw warto porozmawiać z uciążliwym sąsiadem. To jednak nie zawsze przynosi efekt.
Dlaczego na klatce nie wolno trzymać butów czy rowerów?
Klatka schodowa jest ciągiem komunikacyjnym, który jest też drogą ewakuacyjną np. w razie pożaru. Zgodnie z ustawą o ochronie przeciwpożarowej za utrzymanie takich dróg ewakuacyjnych odpowiedzialny jest właściciel lub zarządca budynku. To dlatego do niego można zgłaszać uwagi pod adresem sąsiadów, którzy z korytarza robią sobie przedpokój.
Zwykle najpierw każdy próbuje rozwiązać sprawę polubownie. Tak było w przypadku mojego sąsiada, który od wielu miesięcy zagracał wspólny korytarz i z którym rozmawialiśmy wiele razy. Najpierw wystawił tam regał, na którym trzymał buty i parasole. Zwróciłam mu uwagę, potem zrobił to nasz wspólny sąsiad. Bez skutku. Kiedy wystawił wersalkę, nie wytrzymałam. Zgłosiliśmy sprawę do zarządcy budynku, a ostatecznie skończyło się mandatem w wysokości 500 zł.
W razie pożaru kary dla mieszkańców są znacznie poważniejsze
Nieprzestrzeganie przepisów o zakazie składowania przedmiotów mogących utrudnić akcję ratunkową i gaśniczą może skutkować mandatem w wysokości do 500 zł.
O wiele poważniejsze kary grożą osobom, które na korytarzu przechowują różne przedmioty w momencie, gdy dochodzi do pożaru. W takim przypadku Kodeks karny przewiduje karę od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności.
Jeśli w wyniku pożaru w bloku czy kamienicy ucierpi więcej osób lub ktoś straci życie, kara więzienia może wynieść nawet do 10 lat więzienia.
Za doniczki na balkonie też możesz dostać mandat. Sprawdź, jak wysoki.