Przykre doniesienia o „Nasz nowy dom”. Nie wszystkim można pomóc
Odcinki programu "Nasz nowy dom" osiągają oglądalność rzędu ponad miliona widzów. Niesamowita przemiana, jaka dokonuje się na naszych oczach, wprawia w zdumienie i przyciąga przed ekrany rzesze nowych odbiorców. Okazuje się jednak, że to, co widzimy na wizji, jest zaledwie wierzchołkiem góry lodowej. Katarzyna Dowbor ujawnia przykre sekrety jednego z ulubionych programów wśród Polaków.
Kulisy programu "Nasz Nowy Dom"
"Nasz nowy dom" na dobre zagrzał miejsce na polskiej antenie i już od 7 lat przyciąga przed telewizor transformacjami, w które niekiedy aż trudno uwierzyć. Widzowie z zapartym tchem śledzą, jak miejscu rozpadającego się lokum wyrasta miejsce ciepłe i przyjazne, a w dodatku stylowo urządzone, o co dba osobiście prowadząca, Katarzyna Dowbor.
Niejednokrotnie oglądane na antenie ludzkie dramaty i szczęśliwe zakończenie — z pewnością program dostarcza publiczności wielu emocji.
Niestety zdarzają się też przykre doniesienia, jak interwencja w sprawie złego traktowania psa. Choć późniejsze wizyty w wyremontowanych domach należą do rzadkości, zdarza się, że ujawniają smutne fakty.
Katarzyna Dowbor przyznaje, że nie zawsze jest kolorowo
Stali widzowie "Nasz nowy dom" wiedzą, że czas, jaki ekipa Katarzyny Dowbor ma na wyremontowanie mieszkania, jest mocno ograniczony i nieraz końcowe detale domykane są w ostatniej chwili. 5 dni — tyle trwa zaplanowanie oraz wszelkie prace, polegające niekiedy także na przemieszczaniu ścian i naprawie hydrauliki.
Katarzyna Dowbor przyznaje, że niektóre prośby o remont z góry muszą zostać odrzucone.
- Nie jesteśmy w stanie wyremontować domu, który ma 120 m, bo musielibyśmy chyba trzy ekipy budowlane wziąć, a tak się nie da pracować. Nie możemy wyremontować domów, które są w bardzo złym stanie technicznym, bo mamy kierowników budowy, którzy są za tę całą budowę odpowiedzialni i nie możemy wziąć się za coś, kiedy nie jesteśmy pewni, że ten dom będzie stał przez następnie kilkanaście, kilkadziesiąt czasami lat — tłumaczy- tłumaczy w jednym z wywiadów architektka, Martyna Kupczyk
"Nasz Nowy Dom" niejedno ma imię
Prowadząca "Nasz nowy dom" ujawnia także, że nie są brane pod uwagę zgłoszenia, w których nie zostały rozwiązane sprawy spadkowe i notarialne.
Wyjaśnia także, co dzieje się ze starymi meblami z remontowanych domów i mieszkań:
- Jeśli rodzina chce sobie coś zatrzymać, to nam mówi i my te meble zostawiamy, czy to w stodole, czy w komórce, albo oddajemy tym, którzy po te meble przyjeżdżają.
Źródło: Pomponik
Jeżeli chcesz się podzielić informacjami na temat pielęgnacji ogrodu czy domowych trików, koniecznie napisz do nas na adres: [email protected]